Dziś będzie nieco inaczej, ponieważ napiszę o swojej pracy. Ale uwaga, nie będzie to artykuł o tym, na czym polega praca copywritera. Skupię się raczej na codziennych wyzwaniach, trudnościach, które są praktycznie wpisane w zawód osoby przygotowującej treści. Opowiem też o swoich początkach w branży – o tym, co było najtrudniejsze i o miłych niespodziankach. Co więcej, w artykule znajdziesz także historie innych copywriterów – Natalii, Mateusza, Marceli i Doroty.
Copywriting – jak to się zaczęło?
Przygodę z copywritingiem zaczęłam na studiach – początkowo były to projekty przygotowywane w ramach zajęć. Zwykle były to jednak prace grupowe, a copywriting był ich niewielką częścią. Ale myślę, że się liczy.
Pierwszą pracę dostałam niespodziewanie, na praktykach studenckich. Kolega znał kogoś, kto szukał kogoś, kto przygotuje treści do sklepu e-commerce. Oczywiście była to praca dorywcza. Choć byłam przeszczęśliwa, było trudno. Mimo że studiowałam filologię polską i pisanie treści nie było dla mnie nowością – tutaj nie miałam pojęcia od czego zacząć.
W tamtych czasach nikt nie słyszał o Ai, a zawód copywritera nie był tak popularny jak dziś. Zrobiłam drobny research w sieci, ale niestety, wtedy jeszcze panował trend pod tytułem: im więcej fraz kluczowych w mianowniku, tym lepiej, więc nie znalazłam niczego sensownego.
Przygotowanie kilkunastozdaniowego opisu kategorii akcesoriów sportowych zajęło mi bardzo dużo czasu. Pamiętam, że siedziałam na zajęciach z kartką (nie z laptopem) i wciąż coś poprawiałam, nawet czytam treść osobom z roku. Jakoś poszło, ale bez większego szału.
I wtedy zdałam sobie sprawę z jednej kluczowej rzeczy – studia, studiami, ale nie jestem przygotowana do takiego zawodu.
I wtedy zaczęłam dużo czytać o copywritingu – choć zasobów było o wiele mniej niż dzisiaj. Pamiętam, że jedna z moich pierwszych książek nosiła tytuł: Copywriting. Jak sprzedawać słowem (polecam). Ale, sama lektura nie była wystarczająca. Zaczęłam pisać do szuflady. Pisałam o pieluszkach, ubraniach, centrum handlowym (to akurat było ćwiczenie ze wspomnianej książki). Cały czas miałam jeszcze moją pracę dorywczą, w której także pisałam.
Zaczęłam też szukać kolejnych praktyk. I mimo tego że były to praktyki bezpłatne, był ogromny problem. Zwykle spotkałam się z odmową. O płatnym stażu, jaki aktualnie proponuje wiele agencji, nawet nie było mowy. Co zrobiłam? Szukałam dalej. Koniec końców byłam na praktykach w trzech miejscach, z czego dwie odbyłam w agencjach, których właściciele prowadzili zajęcia, na które uczęszczałam.
Opowiem o jednej z nich, bo ma dla mnie szczególne znaczenie – choć w każdym miejscu czegoś się nauczyłam i zobaczyłam, jak to wszystko wygląda od kuchni.
Wspomnianym miejscem była agencja brandingowa. To tutaj miałam swój pierwszy sukces. Okazało się, że agencja jest na etapie przygotowywania tekstu na opakowanie produktu – i, że tekst, który przygotowała pracująca tam copywriterka, został odrzucony. Moim zadaniem było przygotowanie nowej treści. Co prawda spędziłam nad tekstem trzy dni i dyskutowaliśmy z zespołem niemal nad każdym słowem, było warto. Tekst został zaakceptowany i do dziś znajduje się na opakowaniu.
Cały proces tworzenia treści był dla mnie wyjątkowym doświadczeniem, dał mi mnóstwo satysfakcji i utwierdził w tym, że jestem we właściwym miejscu. Po kilku miesiącach dostałam nawet propozycję stażu w tej agencji, ale niestety, byłam już po studiach i mieszkałam ponad 100 km dalej.
Potem znalazłam pierwszą pracę na etat – ale też nie od razu, tylko po wysłaniu wielu CV. Wysłałam sporo aplikacji, a odezwała się jedna firma. Po rozpoczęciu pracy działałam na 100% i byłam pochłonięta swoimi zadaniami 24h na dobę – oprócz swoich obowiązków analizowałam treści innych copy, wracałam do własnych i cały czas szukałam sposobów, by zwiększyć umiejętności.
Po około 3 latach zaczęła mi chodzić po głowie myśl, że trzeba iść dalej. Zdawałam sobie sprawę, że będzie to związane z przeprowadzką (mieszkałam w niewielkiej miejscowości, a w opisywanej agencji pracowałam zdalnie) i zmianą wielu rzeczy.
Koniec końców wysłałam pierwsze CV – ale bez większych oczekiwań. Odzew był kolejnego dnia, rozmowa za kilka dni w biurze w Poznaniu. Więcej CV już nie musiałam wysyłać. Tak plus minus wyglądała moja droga do miejsca, w którym jestem dzisiaj.
Cienie pracy copywritera
Opowiedziałam, jak to wszystko się zaczęło, jak wyglądał proces zdobywania pierwszych umiejętności, szukania pracy itp. To był bardzo ważny etap. Teraz przejdę do codzienności w pracy i tej nieco ciemniejszej strony copywritingu.
Ciągła ocena
Copywriterzy są nieustannie oceniani. Przygotowane treści ocenia oczywiście klient – może je zaakceptować lub odrzucić. Ale to nie koniec. Treści oceniane są także przez Google – sama niemal każdego dnia sprawdzam, na jakich pozycjach wyświetlane są moje teksty. Do tego wszystkiego dochodzi opinia seowca, szefa, team lidera, innych copywriterów. itp. Nie możemy też zapomnieć o czytelnikach – ich reakcji na wpis w social mediach czy o ewentualnych komentarzach na blogu.
Oczywiście ma to swoje zalety – konstruktywna krytyka pomaga udoskonalić umiejętności i naprawić ewentualne błędy. Ale, gdy krytyki jest za dużo, można popaść we frustrację.
Pogląd, że copywriterzy nie robią zbyt wiele
Często słyszę, że copywriterem może być każdy – wystarczy, że potrafi pisać. Wielokrotnie też słyszałam komentarze typu: Nie szukacie kogoś do działu copy? Popisałbym sobie dla relaksu.
Już kilka lat temu zauważyłam, że panuje pogląd, że praca copywritera jest bezstresowa i lekka. Tak, jakby działania związane z researchem, wgryzaniem się z nieznaną branżę, optymalizacją pod kątem seo, korzystaniem z różnych narzędzi, dbaniem o to, by tekst był przyjazny dla użytkownika, nie istniały. Tak samo jak stres dotyczący zadowolenia klienta, zadowolenia szefa lub team lidera oraz tego, jaką pozycję w organicznych wynikach wyszukiwania zyska dany tekst.
Różne branże i nieustanne zwiększanie wiedzy
Jako copywriterki i copywriterzy mierzymy się z realizacją treści na różne tematy, od płaszcza na jesień, po endodoncję czy wydmuchiwarki do butelek PET. Aby zapewnić odbiorcom, klientom, pracodawcy jak najlepszy content, trzeba wykonać szczegółowy research, dołożyć starań, by jak poznać daną branżę. I tutaj bardzo duża trudnością jest to, że zwykle możliwości poznania danej branży są ograniczone.
Ale musimy sobie radzić :). Sama, w związku z tym, że tworzę sporo treści dla stomatologów, poszłam do szkoły higienistek stomatologicznych – przez dwa lata uczyłam się na temat piaskowania, endodoncji, ortodoncji, by zwiększyć jakość tekstów. I za jakiś czas, pewnie udam się do kolejnej szkoły. Uważam, że ciągłe poznawanie nowych rzeczy dużą zaletą pracy copywritera. Ubolewam jedynie nad tym, że są w tym zakresie spore utrudnienia.
Po latach stwierdzam, że copywriting to trochę stan umysłu. Interesujesz się wszystkim i czytasz teksty, które większość osób omija szerokim łukiem, a materiały, które przygotował fachowiec, są na Ciebie na wagę złota.
W tym wszystkim nie możemy też pominąć zagadnień z zakresu e-marketingu, pozycjonowania stron i sklepów e-commerce czy social mediów, z nimi też w branży copy warto być na bieżąco.
Błędy większe i mniejsze
To oczywiste, że nikt nie zapłaci za treści, w których są błędy – zadaniem copywritera jest dostarczanie poprawnych tekstów. Sama sprawdzam każdy tekst kilkukrotnie i weryfikuję:
- słowa kluczowe w nagłówkach
- tytuł
- błędy merytoryczne
- błędy stylistyczne, ortograficzne, interpunkcyjne
- podwójne spacje
- a oprócz tego: to czy jest zrozumiały, czy zawiera wartościowe wskazówki, czy wyczerpuje temat.
Najwięcej błędów wyłapuję, gdy sprawdzony tekst odkładam na jeden, dwa dni – potem do niego wracam i znów sprawdzam. Po takiej przerwie treść czyta się zupełnie inaczej, a błędy stają się łatwiejsze do wychwycenia. Trudnością nie jest oczywiście sprawdzanie treści, ale to, że tekst nie zawsze może poczekać, a gdy sprawdza się go od razu po napisaniu, pewne usterki można przeoczyć.
Pierwsze kroki w branży – historie copywriterów
Jak już wspomniałam we wstępie poprosiłam o wypowiedzi jeszcze dwie osoby z branży.
Sam początek kariery copy był bardziej straszny niż trudny. Miałam już za sobą sporo doświadczenia z tekstami – zarówno jako autorka, jak i recenzentka. Jednak do tej pory była to głównie beletrystyka. Z czasem copywriting stał się sposobem na dorobienie kilku złotych do studenckiej kieszeni.
Pierwszy pojawił się problem z organizacją czasu. W pewnym momencie, mając kilku zleceniodawców, kilkadziesiąt tekstów do napisania i setki treści do wkucia na zajęcia, człowiek nie wiedział, za co się zabrać. To praca dla osób dobrze zorganizowanych. Na początku bywało chaotycznie, klienci używali różnych kanałów komunikacji, każdy deadline i wytyczne były inne. Dopiero z czasem, po przetestowaniu dziesiątek narzędzi, kalendarzyków i harmonogramów, udało mi się ten chaos kontrolować.
Druga sprawa to repetytywność tematów i sztywne wytyczne. Jako ktoś, kto do tej pory zajmował się prozą, nie mogłam przywyknąć, że artykuły mają z góry narzucone założenia, a całość liczy się w znakach, a nie arkuszach wydawniczych. Treści, czy krótkie, czy długie, musiały być utrzymane w określonym tonie, a jednocześnie różnić się pomiędzy klientami. Zwykle była to spokojna, stonowana komunikacja, która miała wskazywać na profesjonalizm. Niekiedy, np. przy pisaniu tekstów dla e-commerce, trzeba było dopasować się do bardziej specyficznego tonu marki. Przepaść między doradcą biznesowym a kosmetykami do włosów potrafiła być kolosalna i wcale nie taka łatwa do przeskoczenia. 😉
Poza tym pojawiało się wiele mniejszych trudności – brak pomysłów, zmęczenie tematem, i mnóstwo czasu przed komputerem, od czego bolały oczy i kręgosłup. Mimo wszystko, to ogromnie satysfakcjonująca praca, która pozwala rozwinąć skrzydła. Zdarzały się tematy, o których istnieniu nie miałabym pojęcia, gdyby nie to, że klient był w nich specjalistą. Ciągły research i nauka to jedna z najciekawszych rzeczy w tej branży – szkoda tylko, że doba ma jedynie dwadzieścia cztery godziny.
Natalia Dulian. SEO Assistant w DevaGroup. Certyfikowana project manager rozpoczynająca swoją przygodę z SEO. Od lat zajmuje się redagowaniem i tworzeniem treści, zarówno marketingowych, jak i tych niezwiązanych z biznesem. W pracy najbardziej pasjonuje ją analiza danych, testowanie nowych rozwiązań oraz kreatywna optymalizacja działań, dzięki czemu może jeszcze efektywniej pomagać klientom.
Moja praca jako copywriter zaczęła się kilka epok temu. Dla mnie to już dawno miniona przeszłość, którą teraz szpadlem wydobywam na powierzchnię. Zapewniam, nie powstawały wtedy cenne dobra kultury i dziedzictwa narodowego. Nie było wtedy jakości, tylko ilości. Nie było content marketingu, tylko klepanie precli i właśnie od tego klepania precli zaczęła się moja przygoda z copywritingiem.
Do grona klepaczy precli dołączyłem, gdy cena rynkowa pisania tekstów znajdowała się w wyraźnym trendzie spadkowym. Zaczynałem od zawrotnych złoty pięćdziesiąt za tysiąc znaków. Pierwszy próg bólu to była złotówka za tysiąc. Wartością graniczną było 70 groszy. Długość precli kształtowała się w przedziale 1000 – 2000 znaków z pojedynczymi incydentami długości maksymalnie 3000 znaków.
Oznacza to, że za przeciętny tekst mogłem liczyć na wynagrodzenie w kwocie od 70 groszy do maksymalnie 4 złotych 50 groszy. Mogłem liczyć, gdyż od zamiany owoców mojej pracy w rzeczywiste plony natury, którymi mogłem zapełnić pusty brzuch, dzieliła mnie jeszcze długa i niebezpieczna droga, ale o tym za chwilę.
Już wtedy zauważyłem wyraźną korelację, że surowość komentarzy wzrasta wraz ze zbliżaniem się terminu płatności, a prawdziwe larum było podnoszone w momencie gdy wyciągałem swoją niewdzięczną łapę po pieniądze. Uwagi były zbliżone do siebie i tutaj spoiler – od lat pozostają te same. Treści za krótkie, słabej jakości, zbliżone do siebie, błędy w interpunkcji oraz pojawiające się literówki.
Trudno teraz ustalić, ile czasu parałem się tym najniżej opłacanym i najbardziej niewdzięcznym zajęciem. Uczciwie pisałem treści, jednak nie było to docenione. Nie pierwszy zresztą raz. Kawał solidnej roboty zaowocował tym, że brzemię pisania precli wracało do mnie jeszcze w kolejnych latach.
Z uwagi na fatalną jakość jeden ze zleceniodawców nie zapłacił mi wynagrodzenia za przygotowanie treści. Było to chwilę przed tym, zanim rzuciłem to wszystko w diabły. Lata później okazało się, że jednak zleceniodawca umieścił mnie na liście płac i zapłacił za mnie należne państwu podatki. W swojej wspaniałomyślności zapomniał mi jednak przelać wynagrodzenia, poinformować o tym fakcie zapłacenia danin oraz wysłać mi niezbędnego PIT-u 11. Dowiedziałem się o tym, gdyż Naczelnik Urzędu Skarbowego wezwał mnie do złożenia wyjaśnień. Musiałem stawić się osobiście i naprawić wszystkie uchybienia, których się dopuściłem, czyli złożyć korektę zeznania, opłacić podatki, odsetki i koszty ponagleń. Straciłem na to cały dzień, kilkadziesiąt złotych należności i jakieś 100 złotych na paliwo, gdyż byłem wtedy już w zupełnie innym miejscu.
Start w copywritingu był dla mnie bardzo trudny, ale wyniosłem z niego wiele cennych lekcji oraz jedną ważną umiejętność. Aby pisanie tekstów było w jakikolwiek sposób opłacalne, musiałem albo pozyskiwać lepiej płatne zlecenia, albo szybciej pisać treści. Starałem się działać na obu polach, ale finalnie to szybsze pisanie treści było łatwiejsze do zrealizowania. Opanowałem umiejętność bezwzrokowego pisania na klawiaturze, co z perspektywy lat okazało się bardzo przydatne. Samo pisanie takich tekstów również dało mi solidne podstawy do tworzenia różnego rodzaju treści w przyszłości.
Ten okres nauczył mnie wielu rzeczy, które później pozytywnie wpłynęły na całą moją pracę:
- Nie brać najniżej płatnych zleceń i najniżej płatnych prac.
- Nie sprzedawać swoich treści za czapkę śliwek, gdyż moje precle po drobnych szlifach lądowały na stronach klientów, a nie na Presell Pages, które teoretycznie miały tylko linkować do klientów.
- Nieustannie szukać możliwości rozwoju i testować nowe rzeczy.
- Podpisywać umowy.
- Radzić sobie ze stresem oraz przyjmować krytykę.
Aby nie przynudzać…
W kolejnych latach dalej pisałem treści, ale starałem się stosować do swoich zasad. Poza copywritingiem, obszarem, który znacznie bardziej mnie interesował, było samo SEO i to na tym koncentrowała się moja uwaga. Pisałem mniej i starałem się to robić lepiej, na bardziej wyszukane tematy. Mam wiele wspomnień i do dzisiaj pamiętam pewne kamienie milowe, które udało mi się osiągnąć, a są to:
- Pierwszy artykuł, który osiągnął 100 000 wyświetleń w pierwszym tygodniu publikacji.
- Artykuł, który poszedł jako tekst sponsorowany, a znany portal finansowy docenił go i tydzień wisiał wyróżniony na stronie głównej.
Wraz z rosnącym portfolio i doświadczeniem coraz mniej było nieprzyjemnych momentów, ale dalej się zdarzały. Kilka lat temu tworzyłem treści dla jednej firmy z branży finansowej. Moim zdaniem treści były na wysokim poziomie, jednak w żaden sposób nie mogłem przejść gęstego sita weryfikacji. Szukając wyjścia, postanowiłem zamówić treści u dotychczasowych copywriterów. Jak się okazało, problemem nie były same teksty, tylko personalia (rzeczywistego lub nie) autora.
Na dzień dzisiejszy copywriting to moja dodatkowa praca. Piszę treści dla aptek, kliniki leczenia niepłodności czy producentów żywności. Teksty doceniane są przez klientów i przez czytelników.
Dla adeptów copywritingu miałbym dwie główne rady.
- Trzeba dużo pisać. Dopiero po zużyciu kilku klawiatur można ocenić, czy coś z tego będzie.
- Poza pisaniem na zlecenie piszcie coś dla siebie – blogi, opowiadania, powieści czy książki. Ostatnio minęło mi 10 lat pisania. Mam zeszyt niezrealizowanych pomysłów, grupę postaci, o których nikt nie przeczytał i wyrzut sumienia, że jeszcze nie spróbowałem.
Mateusz Pająk. Senior SEO Specialist w DevaGroup. Od dziesięciu lat związany z branżą marketingu internetowego. Doświadczenie zdobywał w pracy dla znanych brandów. Posiada szerokie kompetencje w działaniach off-site i on-site SEO. Na co dzień tworzy i realizuje strategie pozycjonowania dla klientów, skupiając się nie tylko na wynikach, ale też na dobrych relacjach. Nieustannie rozwija swoje umiejętności i testuje nowe strategie SEO.
Pracę na stanowisku copywritera rozpoczęłam dość dawno temu, kiedy popularne były nadal precle, teksty zapleczowe i “upychanie” słów kluczowych w mianowniku. Ale po kolei.
Kiedy szłam na studia (filologia polska z komunikacją społeczną i PR), zawód copywritera nie był jeszcze aż tak popularny, w zasadzie niewiele się o nim wtedy mówiło. Dlatego docelowo chciałam zostać dziennikarzem. W takich kategoriach też myślało się w tamtym czasie o pracy po tego typu kierunku.
Praktyki na studiach odbywałam w gazetach, radiu czy portalach internetowych. Poznawałam zatem tajniki pisania, natomiast było to typowe tworzenie tekstów informacyjnych – do gazety czy ewentualnie, na portal internetowy. Po zakończonych studiach nadal zastanawiałam się, która z wyznaczonych ścieżek będzie dla mnie najlepsza, czy może lepiej skupić się na pracy w gazecie czy portalu internetowym? Były to już jednak czasy, że coraz częściej mówiło się o “upadku” popularności tekstów drukowanych, o postępie cyfryzacji, itp. Poszłam zatem na staż do lokalnego portalu internetowego.
Była to praca dziennikarza/redaktora – moim zadaniem było wyszukiwanie, redagowanie newsów, wybieranie zdjęć i wrzucanie ich do CMS. Dodatkowo, zajmowałam się przeprowadzaniem wywiadów, czyli pracą w tzw. terenie.
W tamtym czasie stwierdziłam, że połączenie pracy w terenie, z pracą za biurkiem nie jest jednak dla mnie. Miałam spore szczęście, bo właściciel portalu miał również agencję marketingową. Koleżanka, która zajmowała się w niej tworzeniem treści i marketingiem, dzieliła się ze mną pracą, podrzucając mi od czasu do czasu kilka tekstów do napisania – na strony czy na blogi, gdy nie wyrabiała się z zadaniami.
Dzięki temu zaczęłam zgłębiać tajniki copywritingu – wszystkiego uczyłam się praktycznie sama “od zera”, gdyż pisanie tekstów marketingowych różniło się od pisania tekstów typowo informacyjnych czy reportaży z imprez, do których byłam przyzwyczajona. W tamtym czasie nie było też tak dużo materiałów o copywritingu, jak teraz.
Powoli jednak zdobywałam doświadczenie metodą prób i błędów, pracując później głównie jako freelancer z różnymi klientami i współpracując z agencjami.
Co według nie jest trudne w pracy copywritera?
Konieczność dostosowywania się do szybko zmieniających się ogólnych wytycznych SEO, algorytmów Google, a teraz – AI. W tym zawodzie naprawdę dużo się dzieje, co bywa stresujące.
Praca copywritera to praca z różnymi klientami. Jedni są bardziej przychylni, inni mniej – trzeba być przygotowanym na różne scenariusze.
Praca copywritera jest pracą naprawdę wymagającą, trzeba dużo myśleć, być kreatywnym i stale się rozwijać – po całym dniu człowiek jest naprawdę zmęczony.
Jest to praca, w której szybko trzeba “przeskakiwać” z jednego tematu do drugiego – nie dla każdego jest to zatem komfortowe, trzeba być elastycznym.
Mimo to myślę, że jest to naprawdę fajny zawód, który pozwala codziennie robić coś innego! Codziennie są jakieś inne tematy do napisania, dzięki czemu mogę dowiedzieć się nowych rzeczy – to wciąga, natomiast trzeba to lubić! 🙂
Marcela Nocoń – copywriterka w 1stplace.pl. Zajmuje się pisaniem treści na strony, blogi klientów, a także przygotowaniem artykułów zewnętrznych z zachowaniem zasad SEO. W pracy najbardziej zależy jej na tworzeniu angażujących i wartościowych tekstów, które w sposób realny będą wspierać biznes klientów.
Z branżą SEO/SEM jestem związana już niemal 14 lat, natomiast w copywritingu działam od około 10 lat. Moja pasja do pisania zaczęła się jednak dużo wcześniej. Pamiętam, że już na etapie szkoły moja polonistka często chwaliła oddane przeze mnie prace pisemne, dodając za każdym razem, że tekst jest nieco za długi 🙂 Ten „problem” pozostał ze mną do dziś, bo zawsze po napisaniu tekstu czuję niedosyt i chciałabym zawrzeć w nim znacznie więcej informacji.
Gdy mój pierwszy pracodawca powiedział mi, czym jest copywriting, byłam naprawdę zaskoczona, że na pisaniu tekstów da się zarabiać. A gdy okazało się, że można to robić zdalnie, dla ówczesnej studentki szukającej pracy wszystko wydawało się wręcz nierealne. Przypomnę tylko, że działo się to w 2010 roku, gdy dopiero poznawaliśmy możliwości, jakie daje internet w kwestii zarabiania. Tamte czasy bardzo się różniły od obecnych 🙂 Większość osób, łącznie ze mną, nie miała pojęcia, czym jest copywriting (choć przyznam, że nadal zdarza mi się tłumaczyć innym, czym właściwie się zajmuję). Byłam jednak tak zafascynowana branżą, że porzuciłam dotychczasowe plany o zostaniu księgową (ukończyłam studia na kierunku finanse i rachunkowość).
Moje początki były dosyć trudne, głównie ze względu na brak dostępnej wiedzy. Byłam właściwie samoukiem. Pierwsze szkolenia dotyczące pozycjonowania i e-marketingu oglądałam na… płytach DVD. Samo pozycjonowanie i pisanie tekstów na strony wyglądało zupełnie inaczej niż obecnie. Zasady zmieniały się wraz ze zmianą algorytmów wyszukiwarek. Wtedy moja stawka za 1000 znaków wynosiła 2,50 zł. Copywriting był więc dla mnie głównie zajęciem dodatkowym.
Kolejnym etapem był staż w agencji oraz samodzielne działanie na portalach ze zleceniami dla copywriterów. Nadal stawki były głodowe, ale wtedy tworzyłam głównie treści zapleczowe więc moje wymagania nie były zbyt wygórowane. Dopiero kilka lat później znalazłam zatrudnienie w dużej agencji, w której uświadomiłam sobie, że mimo sporego stażu tak naprawdę niewiele wiem o copywritingu 🙂 Wtedy mocno skupiłam się na edukacji — na szczęście na rynku było już sporo materiałów — szkoleń, książek i bezpłatnych webinarów.
Współpracowałam z agencją prawie 5 lat i w końcu mogłam w pełni utrzymać się z pisania. Wydawało mi się, że mam idealną pracę, działam w stabilnej, rozwojowej branży i nic mnie nie zaskoczy… I wtedy właśnie pojawiło się AI.
Sztuczna inteligencja nieźle zatrzęsła branżą copy. Myślę, że wszyscy to odczuliśmy. Zmniejszona liczba zleceń, ograniczona liczba ofert pracy. To był dla mnie zdecydowanie najtrudniejszy czas. Mimo że copywriting był moją wymarzoną pracą, zaczęłam poważnie myśleć o zmianie zawodu. Na szczęście się nie poddałam. Wysłałam swoje CV do nowej agencji i… jak widać nadal działam w branży 🙂
Co powinieneś wiedzieć o pracy copywritera?
1. Zadbaj o odpowiednie stanowisko pracy — szczególnie jeśli tak jak ja pracujesz zdalnie. Po kilku godzinach przed laptopem ból pleców i szyi może być mocno uciążliwy.
2. Nasza praca nie ogranicza się wyłącznie do pisania tekstów, sporo czasu zajmuje research, czyli etap przygotowania informacji dla tworzonych treści.
3. Bądź gotowy na zmiany i dopasowywanie stylu pisania do wymagań klienta.
4. Naucz się przyjmować krytykę i wyciągać wnioski, które pomogą Ci jeszcze lepiej pisać (sama się tego ciągle uczę).
5. Stale się rozwijaj i korzystaj z szerokodostępnej wiedzy (również bezpłatnej).
6. Nie bój się wyzwań i pisania tekstów na trudne tematy. Ja przez długi czas trzymałam się usilnie treści zapleczowych. Sądziłam, że nie poradzę sobie z innym rodzajem tekstów. W pewnym momencie jednak zaryzykowałam, zaczęłam tworzyć dla agencji treści na strony internetowe. Ta decyzja wpłynęła ogromnie na mój rozwój i otworzyła przede mną nowe możliwości zatrudnienia.
No tak, miało być krótko, a wyszło jak zawsze 🙂 Myślę jednak, że każdy wyciągnie z mojej historii coś dla siebie.
Dorota Mleczko – copywriterka w 1stplace.pl, od lat związana z copywritingiem i e-marketingiem. Tworzy głównie treści na strony internetowe, artykuły blogowe i sponsorowane. W copywritingu stawia na oldschoolowe techniki, więc raczej z AI się nie zaprzyjaźni. Lubi wyzwania i nie unika trudnych tematów. W pracy copywritera docenia możliwość poznawania specyfiki przeróżnych branż.
Teksty artystyczne – wiersze rymowane, opowiadania, a nawet projekty powieści – tworzę od lat. Wiąże się to marzeniem, jakim jest wydanie książki w tradycyjnym wydawnictwie. Stąd też decyzja o licencjacie ze sztuki pisania i magisterce z twórczego pisania i marketingu wydawniczego na Uniwersytecie Śląskim. Studia łączyły teoretyczną wiedzę z zakresu literatury, technik pisania i wiedzy o języku polskim z regularnymi praktycznymi zadaniami pisarskimi. Tworzyłam zarówno teksty użytkowe, jak i artystyczne, które były na bieżąco oceniane i omawiane. To pozwoliło mi wyrobić sobie pewność pisarską niezależnie od stylu tekstu, a także nauczyło mnie pisać szybko przez wzgląd na nieustanne deadline’y.
W trakcie studiów postawiłam własną stronę internetową z twórczością i blogiem pisarskim – pisarzowiczka.pl – którą, wraz z social mediami, na bieżąco rozwijam.
Po studiach i kilku szkoleniach udało mi się znaleźć pracę w agencji SEO, najpierw jako content marketer, a niedługo potem jako SEO-wiec. Poza aspektami technicznymi sporą część pracy poświęcałam pisaniu, czy to tekstów blogowych, czy opisów kategorii. Mimo że sama dobierałam tematy pod treści dla klientów i codziennie poszerzałam swoją wiedzę w różnych dziedzinach, po wielu miesiącach czułam już wyczerpanie związane z monotonią i masowością. Analiza słów kluczowych, pisanie, akceptacja od klientów i dodawanie tekstów na strony, a potem oczekiwanie na wyniki było ciekawym, choć wymagającym zadaniem. Taki SEO copywriting bardzo mnie rozwinął, lecz jednocześnie zautomatyzował sposób mojego pisania, nieco pozbawiając kreatywnej iskry – pisałam pod klucz, używając odpowiednich zwrotów i słów. Niedawno zaczęłam pracę w firmie WhitePress na stanowisku Content Creatora, gdzie pisanie, już nie z narzędziami SEO, ale to SEO, wskoczyło na wyższy poziom. Tutaj częściej piszę treści kreatywne, ponadto zajmuję się też korektą i redakcją – poprawa błędów sprawia mi dużo radości. 😉
Dla mnie wyzwaniem było (i jest) godzenie pisania użytkowego w pracy z pisaniem artystycznym po godzinach. Zmęczenie psychiczne związane z nieustannym siedzeniem przed ekranem połączone z bólami kręgosłupa daje się we znaki raz bardziej, raz mniej. Najważniejszy jest tutaj zdrowy rozsądek – bez odpowiedniej dawki ruchu i przerw mogłoby być ciężko. Uprawianie sportu bardzo pomaga. Regularne wietrzenie głowy sprawia, że jestem w stanie po pracy tworzyć poezję i prozę, w tym zwłaszcza nową książkę, którą chciałabym w końcu wydać. Wreszcie udało mi się też postawić grubą kreskę między pisaniem użytkowym a artystycznym – nie przenoszę już często powtarzalnych konstrukcji zdań na wymagające artyzmu i oryginalności teksty liryczno-prozatorskie.
To rozróżnienie wymieszane z odpowiednią dawką ruchu i doprawione wieloletnim pisarskim doświadczeniem to w moim przypadku przepis na efektywność pisarki-copywriterki. 🙂
Małgorzata Poręba – Content Creator w WhitePress®, z branżą SEO związana od blisko dwóch lat, a z pisaniem od zawsze. Aspirująca pisarka, która po godzinach pracy tworzy prozę i poezję oraz prowadzi własną stronę internetową: pisarzowiczka.pl. W branży copywritera stawia na kreatywność i nie szczędzi gier słownych, gdy tylko jest ku nim okazja.
W copywritingu jestem od 2. lat z hakiem. Jestem od urodzenia niepełnosprawny, moje ograniczone możliwości nie pozwalają mi podjąć wielu prac. Dlatego pomyślałem o copywritingu, bo można to robić zdalnie. Pisać uwielbiam od zawsze, pisuję artykuły, wiersze, czasem opowiadania. No więc zawsze chciałem coś pisać zawodowo, bo po prostu umiem to robić.
Swoją przygodę z copywritingiem zacząłem od oglądania filmików na YouTube i czytaniu artykułów w Internecie. Chciałem dowiedzieć się czegoś o podstawach copywritingu, żeby jakoś przygotować się do tej pracy.
Śledziłem także blogi, sociale i kanały na YouTube agencji marketingowych. W końcu napisałem do jednej agencji, żeby… podziękować za mnóstwo wiedzy, która pomaga mi w uczeniu się zawodu :). A oni na to, czy nie chciałbym uczyć się od nich w praktyce, to jest współpracować z nimi :). No i zostałem copywriterem :). Oczywiście musiałem jeszcze pokazać im swoje umiejętności, ale już miałem w zanadrzu jakieś teksty w internecie i jakieś umiejętności pisania treści.
Uprzejmość popłaca. Miło odezwałem się do agencji i chyba tym tę agencję ująłem. Życzliwością ujmuję ludzi na LinkedIn. Moja społeczność nazywa mnie tym najbardziej pozytywnym copywriterem w Polsce :).
Ale czy w tym copywritingu zawsze jest pozytywnie? Otóż nie.
Zdarzyło mi się, że Klient nie zapłacił, zdarzyło się, że musiałem upomnieć się o pieniądze. Zleceń jest raz więcej, raz mniej, no i trzeba o nie samodzielnie zabiegać. Społeczność copywriterów też nie zawsze jest pomocna. Z drugiej strony jest mnóstwo życzliwych copywriterów :).
A co jest najlepsze w copywritingu na freelance? Otóż to znakomita praca dla osoby z niepełnosprawnością. Z domu i w takich godzinach, w jakich mi wygodnie. Staram się o tym opowiadać na swoim LinkedInie, na grupach na Facebooku i w ogóle wszędzie. Copywriting stał się moim środkiem do aktywizowania osób z niepełnosprawnościami. To też zawsze chciałem robić.
Nadal jestem początkujący i zdobywam wiedzę. Kursy, książki, webinary… Marketing to tak obszerna branża, że nauka nie ma końca. Jednak chęć do rozwoju i współpracy pozwala odnieść sukces :).
Czy każdy może zostać copywriterem? Tak, jak każdy może zostać stolarzem czy programistą, czyli nie może :). Jednak są cechy, które pomogą Ci zostać copywriterem. Nie chodzi o umiejętności pisania :). Mówię o pokorze, chęci do nauki i odczuwaniu dużej sympatii do ludzi. Bo czym jest copywriting? Współpracą :).
Dziś zarabiam na swoje drobne zachcianki, pracuję zawodowo i pokazuję, że można działać w wymarzonym zawodzie nawet mimo niezbyt korzystnej sytuacji. Ty też dasz radę :).
Tomasz Socha – Podobno najbardziej pozytywny copywriter w Polsce. W copywritingu od 2 lat i paru miesięcy. Współpracuje między innymi z Agencją Kuźnia czy Ateneo. Pisze treści o zdrowiu, fizjoterapii, medycynie czy sytuacji osób z niepełnosprawnościami. Wszystko na podstawie własnych doświadczeń, autentycznie.
Z czym jeszcze muszą zmagać się copywriterzy?
- Zmieniające się wytyczne Google, obawa, że treści przestaną generować ruch i konwersję.
- AI – choć sytuacja w powoli się normuje, dwa lata temu los copywriterów był pod znakiem zapytania.
- Dość duża konkurencja – próg wejścia jest stosunkowo niski, co skutkuje dużą konkurencją.
- Zawód copywritera często jest mniej opłacalny, niż inne stanowiska w branży e-marketingu, np. specjalista PPC.
Oczywiście, mimo opisanych cieni copywritingu, uważam, że to najlepsza praca na świecie, zwłaszcza w fajnej firmie i z fajnym zespołem.
Zajmujesz się copywritingiem lub content marketingiem i chcesz podzielić się swoją historią? Skontaktuj się z nami, chętnie poczytamy o wyzwaniach, z którymi musiałeś się mierzyć, sukcesach i przemyśleniach dotyczących pracy w naszym zawodzie.